Gdy kibice ze Schwerina 2 października 1990 r. wyjeżdżali do Wiednia wspierać swój zespół w rewanżowym spotkaniu 1/16 finału Pucharu Zdobywców Pucharów, to byli jeszcze obywatelami NRD. Dzień później nastąpiło natomiast oficjalne zjednoczenie Niemiec, więc gdy wrócili do domów, to zastała ich zupełnie nowa rzeczywistość. Najważniejsze wydarzenie w historii Dynamo Schwerin zbiegło się w czasie z jednym z najważniejszych wydarzeń w najnowszej historii Europy.
***
Schwerin to najmniejsza stolica landu w całych Niemczech i zarazem jedyna, której populacja nie przekracza 100 tys. mieszkańców (aktualnie 95 tys.). Trzeba jednak zauważyć, że gdy w październiku 1990 r. miasto wygrało wyścig po miano stolicy nowego landu Meklemburgia-Pomorze Przednie, to mogło się pochwalić liczbą prawie 130 tys. stałych meldunków.
Dokładna egzegeza rozwoju populacji Schwerina jest jednak kwestią drugorzędną. I tak do dzisiaj wiele osób jest zaskoczonych, gdy dowiadują się, że stolicą landu jest właśnie Schwerin, a nie dwukrotnie większy i bardziej znany Rostock. Jednoznacznie kojarzący się z tą częścią Niemiec nawet tym, którzy niespecjalnie zaprzyjaźnili się z atlasem podczas lekcji geografii.
W 1990 r. Rostock oczywiście stanął do rywalizacji o stołeczny tron, ale ostatecznie musiał uznać wyższość Schwerina.
Jak to możliwe?
Na samym początku wyścigu mający bzika na punkcie swojej hanzeatyckiej tradycji Rostock snuł plany o zostaniu samodzielną jednostką administracyjną (wolnym miastem) na wzór Bremy i Hamburga. Wówczas w Schwerinie chłodzono więc szampany, bo na horyzoncie nie było w zasadzie żadnej innej konkurencji (Neubrandenburg czy Stralsund mają mniej korzystne położenie i są mniejsze).
Ale ostatecznie Rostock porzucił pomysł odseparowania się od reszty Meklemburgii i stanął do rywalizacji ze Schwerinem. Wydawało się, że „większy i silniejszy” musi dopiąć swego, ale imponująca mobilizacja mieszkańców oraz władz Schwerina spowodowała, że Rostock i tak został pokonany. 27 października 1990 r. 40 deputowanych parlamentu stanowego zagłosowało ze Schwerinem, a tylko 15 opowiedziało się za hanzeatyckim portem nad Bałtykiem.

Wyniki głosowania były efektem m. in. oddolnego zrywu mieszkańców Schwerina. Jego symbolem stała się postać 91-letniej wówczas kwiaciarki Berthy Klingberg, która zebrała aż 17 tys. podpisów pod petycją nominującą jej miasto do miana stolicy nowego landu.
Poza tym Schwerin miał w zanadrzu kilka mocnych kart, które również okazały się bezcenne w tej rywalizacji. Po pierwsze jest historyczną siedzibą książąt meklemburskich, a po drugie miał znacznie lepszą infrastrukturę gotową na błyskawiczne stworzenie wszystkich potrzebnych placówek administracyjno-rządowych. Na czele z absolutnie bajkowym zamkiem (prawdopodobnie zostanie wpisany na listę UNESCO), który stał się siedzibą parlamentu Meklemburgii-Pomorza Przedniego. Schwerin – w przeciwieństwie do zrównanego z ziemią Rostocku – zachował swoją historyczną zabudowę i dostojny charakter.
Istotną rolę grał również pragmatyzm. Rostock – jako duże, przemysłowe, portowe oraz uniwersyteckie miasto i tak miał siłą rozpędu jakoś dać sobie radę w nowej rzeczywistości, natomiast otoczony jeziorami i położony nieco na odludziu Schwerin potrzebował mocnego impulsu.
Jak Jacek Wszoła przegrał złoto na igrzyskach?
Zaraz po wojnie, na przełomie lat 40 i 50-tych, wydawało się, że – podobnie jak później w Berlinie Wschodnim – w Schwerinie może dojść do piłkarskiej rywalizacji pomiędzy klubami o charakterystycznych nazwach Dynamo (policyjne) i Vorwärts (choć w tym przypadku nie było związków z armią).
Ale BSG Vorwärts (później przemianowany na BSG Einheit) dość szybko – bo już w 1956 r. – został jednak wchłonięty przez nowo powstały klub wielosekcyjny SC Traktor, który największe sukcesy osiągał w innych dyscyplinach niż piłka nożna. Wychował m. in. złotego medalistę olimpijskiego i rekordzistę świata w skoku wzwyż – Gerda Wessiga, który na igrzyskach w Moskowie w 1980 r. sensacyjnie wygrał walkę o złoto z naszym Jackiem Wszołą.
Wessig – jak większość lekkoatletów z NRD – oczywiście wspomagał się sterydami. Po 1989 r. wyciekły na ten temat nie tylko stosowne dokumenty, ale przyznał się do tego również sam zainteresowany. Przeszło dekadę temu na portalu sport.pl pojawił się wywiad z Jackiem Wszołą, który wspominał wydarzenia z tamtych igrzysk.
„Nieoczekiwanie zderzyliśmy się z sobą w 1999 roku podczas zlotu złotych medalistów olimpijskich w Meksyku, w Cancun. Natknąłem się na niego w hotelu. Siedzieliśmy na pięknej, białej plaży z palmami, na leżakach, i piliśmy pinacoladę, która, jak mi się zdaje, bardzo rozwiązała nam języki. Unikałem tematu dopingu jak ognia. Sam to poruszył. Powiedział: „Pewnie wiesz albo się domyślasz. Ale gdybym tego nie zrobił, gdybym się nie zgodził, nie znalazłbym się nawet w kadrze juniorów NRD. Odcięto by mnie od wszystkiego”.”
Jeśli chodzi natomiast o futbol, to SC Traktor (w 1964 r. przemianowany jeszcze na BSG Motor) nie prezentował nic ciekawego. Przez cały okres NRD spędził zaledwie cztery sezony na zapleczu ekstraklasy, będąc przeważnie tylko zespołem grającym na trzecim poziomie rozgrywkowym.
Trzeba jednak dodać, że same początki (jeszcze jako BSG Vorwärts) były dość obiecujące. Zespół w końcówce lat 40-tych wziął udział w dwóch turniejach o tzw. mistrzostwo strefy wschodniej (Ostzonenmeisterschaft), które poprzedziły powstanie DDR-Oberligi. Ale zmagania zarówno w 1948, jak 1949 r. zakończył już na pierwszej przeszkodzie. Poza tym BSG Vorwärts Schwerin wziął też udział w pierwszym sezonie DDR-Oberligi (1949/1950), ale od razu spadł i już nigdy nie wrócił do elity.
***
W 1948 r. powstał natomiast policyjny klub SG Deutsche Volkspolizei Schwerin, który szybko dobił się na zaplecze najwyższej klasy rozgrywkowej i… równie szybko (w 1952 r.) został przeniesiony do Rostocku. W Schwerinie została tylko drużyna rezerw, która siłą rzeczy przejęła funkcję pierwszego zespołu. A rok później w Berlinie Wschodnim powstał ogólnokrajowy związek SV Dynamo, który zrzeszał wszystkie kluby będące pod kuratelą policji i innych organów bezpieczeństwa wewnętrznego.
W ten sposób powstało Dynamo Schwerin – mające praktycznie identyczny herb, jak jego bardziej znani imiennicy z Berlina i Drezna. Charakterystyczną literę „D” wpisaną w bordową tarczę.

Klub ze Schwerina nigdy nie nawiązał do sukcesów najsłynniejszych zespołów występujących pod szyldem Dynamo, ale stał się w zasadzie etatowym uczestnikiem rozgrywek DDR-Ligi, czyli zaplecza nrdowskiej ekstraklasy. Grał w niej nieprzerwanie od 1963 r. aż do momentu zjednoczenia Niemiec.
Dzięki temu Dynamo Schwerin zajmuje bardzo wysokie, 7. miejsce w tabeli wszech czasów DDR-Ligi (29 sezonów, 782 rozegrane mecze, 1357 strzelonych bramek).
Co ciekawe – z powodu częstych reform rozgrywek i dzieleniu drugiego szczebla na wiele grup – na liście wszech czasów DDR-Ligi znajduje się aż 198 zespołów! Stawkę zamyka BSG Lokomotive Meiningen z Turyngii, które na zapleczu ekstraklasy spędziło jeden sezon (1971/1972), w którym przegrało 21 z 22 meczów (jedna wygrana) i legitymowało się bilansem bramkowym 10:97.
Zamek jak znad Loary
Schwerin – bardziej niż stolicę landu – przypomina jakieś uzdrowisko albo kurort. Gdziekolwiek nie pójdziesz, to i tak trafisz nad wodę. Miasto leży bowiem aż nad 12 jeziorami (!). Najbardziej znane jest oczywiście Schweriner See, nad którym leży zamek wraz z ogrodami. To czwarte największe jezioro w całych Niemczech, sprawiające wręcz wrażenie małego morza.

Ale jeziora są tutaj nawet w samym centrum niezniszczonej podczas wojny i odrestaurowanej po upadku NRD starówki, co powoduje, że – szczególnie latem – spacer po Schwerinie jest nie lada przyjemnością. Choć największe wrażenie i tak robi zamek książąt meklemburskich – architektonicznie wzorowany na tych znad Loary, zbudowany na wysepce u brzegu Schweriner See. Absolutnie nie jestem jakimś zamkowym maniakiem, ale ten w Schwerinie naprawdę robi ogromne wrażenie. Ci, którzy nazywają go bajkowym albo określają mianem Neuschwanstein Północy nie przesadzają.
W trakcie wojny w mieście nie było ciężkiego przemysłu, więc Schwerin zaliczył tylko cztery naloty bombowe, w trakcie których zniszczeniu uległo zaledwie 3 proc. całej substancji miejskiej. Ale zabytkowa zabudowa starówki i tak mogła nie dotrwać do teraźniejszości. Za czasów NRD architektura w centrum (m. in. domy z muru pruskiego) zaczęła się sypać, więc padł charakterystyczny dla socjalizmu pomysł wyburzenia większości zabytków i zastąpienia ich budynkami mieszkalnymi z prefabrykatów. Na szczęście zabrakło środków na wdrożenie tej koncepcji w życie i Schwerin nie podzielił losu m. in. czeskiego Mostu. Dzisiaj można się nawet pokusić o stwierdzenie, że nie trąci DDR-em. Jest zadbany i relatywnie – przynajmniej latem – tętniący życiem. Sprawia wrażenie nowoczesnego i zarazem dostojnego.
Na Dynamo chodziło nawet 10 tys. kibiców
Dynamo – choć spędziło na zapleczu DDR-Oberligi prawie 30 lat – to tylko dwukrotnie otarło się o awans do elity. Po raz pierwszy w sezonie 1974/1975, kiedy wygrało swoją grupę A DDR-Ligi i wywalczyło prawo startu w barażach o przepustki do ekstraklasy. Niestety w decydujących zmaganiach zespół ze Schwerina musiał uznać wyższość słynnych: Chemie Lipsk i Energie Cottbus. Wtedy najprawdopodobniej można było mówić również o szczycie popularności Dynamo, które w trakcie spotkań barażowych legitymowało się średnią prawie 7 tys. widzów na spotkanie (w tym rekordowe 10,9 tys. na domowym starciu z Unionem Berlin). Przy najliczniejszej publiczności piłkarze ze Schwerina zagrali jednak w Lipsku, gdzie Chemie wspierało 18 tys. kibiców.

Kolejna szansa na historyczny awans nadarzyła się prawie dekadę później, w sezonie 1983/1984. Wówczas pierwsze miejsce w grupie A DDR-Ligi zajął co prawda wojskowy ASG Vorwärts Neubrandenburg, ale klub po zakończeniu zasadniczej fazy rozgrywek został rozwiązany, więc prawo gry w barażach przypadło drugiemu w tabeli Dynamo Schwerin.
Tym razem obsada rywalizacji barażowej była mniej prestiżowa, ale drużyna z Meklemburgii i tak okazała się najsłabsza z piątki zespołów walczących o dwa bilety do elity. Słabsze było też zainteresowanie kibiców (niecałe 3 tys. widzów na spotkanie).
Sezon 1983/1984 i tak był jednak na swój sposób wyjątkowy, ponieważ wtedy – po raz pierwszy i ostatni – na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej, w jednej grupie, zagrały aż trzy drużyny ze Schwerina. Dlatego to był prawdopodobnie najlepszy sezon w piłkarskiej historii miasta. Było Dynamo, był opisany na początku tekstu BSG Motor (jako beniaminek zaprezentował się zresztą fatalnie i od razu spadł ze wstydliwym bilansem jednej wygranej, trzech remisów i aż 18 porażek), a także zupełnie zapomniany klub ISG Schwerin-Süd. Założony w 1970 r., wspierany przez kilka miejskich przedsiębiorstw miał być przeciwwagą dla resortowego Dynamo. ISG grał całkiem nieźle, łącznie spędził w DDR-Lidze dziewięć sezonów, co daje mu 66. miejsce w tabeli wszech czasów zaplecza najwyższej klasy rozgrywkowej. To znacznie lepszy wynik od bardziej renomowanego klubu BSG Motor (Traktor) Schwerin. Nigdy nie zakorzenił się jednak w świadomości mieszkańców, więc średnia frekwencja co najwyżej przekraczała 1000 osób.
Żegnaj Paulshöhe!
Jest piękna, czerwcowa sobota. W powietrzu czuć już zbliżające się lato. Na zamku i w ogrodach sporo turystów. W okolicy mijam kilka znaczących postaci szeroko pojętej niemieckiej sceny stadionowo-groundhopperskiej na czele z legendarnym Marco z portalu Turus. Widać, że każdy chce się trochę odchamić i wyciszyć przed widowiskiem sportowym.
4 czerwca 2022 r. to jedna z najważniejszych dat w najnowszej historii Dynamo Schwerin. Zespół ze stolicy Meklemburgii przypieczętował wtedy awans do 5. Ligi (to już druga promocja o klasę wyżej z rzędu) i przede wszystkim pożegnał legendarny, kultowy stadion Paulshöhe, który przegrał nierówną (trwającą ponad dekadę) walkę z drapieżnymi deweloperami oraz władzami miasta. Trudno się więc dziwić, że taki mecz ściągnął do Schwerina pasjonatów z całej byłej NRD. No i oczywiście mnie…
Na godzinę przed pierwszym gwizdkiem rozkładam w podzamkowych ogrodach koc i zostawiam rodzinę na pikniku. Sam ruszam natomiast na stadion. Z zamku to zaledwie kwadrans szybkim spacerem. Obiekt znajduje się na obrzeżach miasta, w samym środku willowej i bardzo spokojnej dzielnicy Ostorf. Faktycznie można odnieść wrażenie, że kompleks sportowy zupełnie nie pasuje do otoczenia.

Ale przetrwał w tym miejscu dokładnie sto lat. Powstał w 1922 r. w miejscu wyburzonego browaru. W czasach świetności znajdowały się tutaj nie tylko dwa boiska, ale także m. in. korty tenisowe i infrastruktura potrzebna do trenowania niektórych dyscyplin lekkoatletycznych. Przyszłość Paulshöhe po raz pierwszy stanęła pod znakiem zapytania zaraz po wojnie, kiedy planowano w tym miejscu budowę parku. Ostatecznie – podobnie, jak w przypadku socrealistycznej modernizacji starówki – na szczęście zabrakło pieniędzy. W 1953 r. wojska sowieckie oddały stadion miastu. W tym samym roku powstało Dynamo Schwerin, które zaadaptowało obiekt na swoje potrzeby i grało na nim aż do 2022 r., kiedy to podjęto decyzję o wyburzeniu.
Do Europy kuchennymi drzwiami
Dwa udziały w meczach barażowych o awans do DDR-Oberligi, to wcale nie są najważniejsze momenty w piłkarskiej historii klubu. Najbardziej pamiętny jest bez wątpienia sezon 1989/1990 – najsłynniejszy w dziejach futbolu w Schwerinie. Dynamo dotarło wówczas do finału krajowego pucharu, a po drodze kibice zobaczyli kilka niezapomnianych meczów na Paulshöhe. Zawodnicy z Meklemburgii musieli wyeliminować aż pięciu przeciwników. Największe niespodzianki sprawili w ćwierćfinale i półfinale, kiedy – przed własną publicznością – ograli gigantów nrdowskiego futbolu, czyli odpowiednio: FC Magdeburg (3:1) i Lokomotive Lipsk (1:0). Oba spotkania oglądało po 5 tys. widzów.
W wielkim finale – rozgrywanym na berlińskim Friedrich-Ludwig-Jahn-Sportpark – na piłkarzy ze Schwerina czekał z kolei gigant absolutny, czyli Dynamo Drezno. Co ciekawe w kontekście tego meczu nie można mówić o Dynamo-Derbach, ponieważ klub ze Schwerina, zaraz po półfinale, zmienił nazwę i na finał przyjechał już jako PSV Schwerin. W 1990 r. ogólnokrajowy związek sportowy SV Dynamo przestał istnieć, a zjednoczenie Niemiec było przesądzone, więc poszczególne kluby zaczęły odcinać się od resortowej przeszłości. BFC Dynamo przeistoczyło się w FC Berlin, a Dynamo Schwerin zmieniło w PSV (Polizei Sport Verein) Schwerin. Dynamo Drezno miało natomiast na tyle ugruntowaną i spopularyzowaną markę w kraju oraz całej Europie, że pozostało przy starej nazwie. Szczególnie że w ich kontekście nie kojarzyła się negatywnie. To drezdeńczycy w latach 50-tych padli przecież ofiarą przeniesienia ich całej drużyny do Berlina Wschodniego.
Finał zaczął się dla piłkarzy ze Schwerina znakomicie, bo już w 5. minucie wyszli na prowadzenie. Dynamo szybko odpowiedziało golem wyrównującym w 18. minucie, a potem bardzo długo utrzymywał się remis. Ostatecznie szalę wygranej na swoją korzyść przechylili jednak drezdeńczycy, którzy na sześć minut przed końcem – za sprawą słynnego Ulfa Kirstena – strzelili bramkę na 2:1 i przypieczętowali zdobycie Pucharu NRD. Kirsten był pierwszym piłkarzem w historii, który dociągnął do setki występów w barwach narodowych reprezentując najpierw NRD (49 meczów w latach 1985-1990), a potem RFN (51 meczów w latach 1990-2000).
Ale w drużynie PSV Schwerin też było wówczas kilka ciekawych nazwisk. M. in. bramkarz Andreas Reinke (z pamiętnego, mistrzowskiego składu Kaiserslautern wymienionego kiedyś przez Tomasza Hajto, później grał też wiele lat w Werderze Brema) oraz napastnik Steffen Baumgart. Późniejsza gwiazda Hansy Rostock, a aktualnie charyzmatyczny trener FC Köln, który słynie z powiedzenia: mecz nie kończy się, dopóki sędzia nie zagwiżdże, i dopóki ja nie przestanę krzyczeć.
***
Dynamo Drezno w sezonie 1989/1990 sięgnęło po podwójną koronę, więc PSV Schwerin – pomimo porażki w finale krajowego pucharu – i tak wywalczyło prawo startu w Pucharze Zdobywców Pucharów. To oczywiście największy sukces w historii klubu ze Schwerina i jedyny występ na europejskiej arenie.
W 1. rundzie (1/16 finału) los skojarzył zespół z Meklemburgii z Austrią Wiedeń. Archaiczny stadion Paulshöhe oczywiście nie spełniał europejskich wymagań, dlatego Dynamo mecz u siebie z konieczności rozegrało w oddalonym o 100 km Rostocku. Na Ostseestadion należącym do Hansy.
19 września pogoda była wyjątkowo niesprzyjająca, dlatego na trybunach w Rostocku zameldowało się zaledwie 835 widzów, którzy – na miarę możliwości – postarali się jednak o głośne wsparcie dla swoich zawodników. Niestety doping nie pomógł, a losy dwumeczu rozstrzygnęły się w zasadzie w ciągu dwóch minut (od 34. do 36.), kiedy Austria zdobyła dwie bramki i wygrała pierwsze spotkanie 2:0.
3 października w Wiedniu odbył się rewanż, w którym PSV zaprezentowało się z bardzo przyzwoitej strony, remisując 0:0. O walce o awans do kolejnej rundy nie było oczywiście mowy, ale zespół ze Schwerina nie przyniósł wstydu w rywalizacji ze zdecydowanie silniejszym rywalem. Zresztą ten mecz tak naprawdę nikogo – poza garstką kibiców – nie interesował, ponieważ dokładnie tego dnia doszło do oficjalnego zjednoczenia Niemiec. Kraje związkowe z NRD przystąpiły do RFN. Fani ze Schwerina na mecz do Wiednia wyjeżdżali więc z jednego kraju, a wrócili do innego.
Ten dwumecz – pomimo że w zasadzie zupełnie zapomniany i rozegrany gdzieś za kotarą przełomowych wydarzeń w tej części Europy – jest jedną z najważniejszych chwil w całej historii Dynamo Schwerin. Gdy byłem na spotkaniu z FC Anker Wismar, to w mobilnym punkcie sprzedaży klubowych gadżetów, do kupienia były nawet okolicznościowe koszulki nawiązujące do tamtych wydarzeń. Ten jeden, jedyny występ w Europie trzeba bowiem celebrować. Niezależnie od tego, jaki by nie był. Szczególnie że Dynamo dotarło do Europy kuchennymi drzwiami. Nigdy nie grając na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.
Kibice Hansy zbierali na tacę
Bilety na historyczne, ostatnie spotkanie (z FC Anker Wismar) na Paulshöhe okazują się zaskakująco tanie (kosztują zaledwie pięć euro) i wyglądają bardzo ładnie. Wejściówki są dedykowane na ten konkretny mecz i schludnie zaprojektowane.

Od samego początku trudno jest mi zdefiniować klimat tego miejsca, a w zasadzie tego, jakie nastroje przeważają tego dnia wśród tutejszych kibiców. Z jednej strony wszystko wskazuje na to, że będą świętować upragniony awans do 5. Ligi, a z drugiej żegnają miejsce, o którego zachowanie walczyli przez ponad dekadę. Z jednej strony przyjechałem na piłkarskie święto, z drugiej – już na samym obiekcie – mijam… namalowany dla Paulshöhe nekrolog wraz z postawionymi wokół zniczami.
A sam stadion naprawdę jest niepodrabialny. Wokół boiska znajdują się trzy trybuny (a w zasadzie trybunki) najprostszej możliwej konstrukcji. To po prostu betonowe schodki składające się z kilku rzędów. Za jedną z bramek znajduje się coś w rodzaju młyna, skąd prowadzi się względnie zorganizowany doping. Zawsze wisiała tam najdłuższa i najsłynniejsza flaga kibiców Dynamo o treści: Sportgemeinschaft Dynamo Schwerin. Sektor czasami był żartobliwie nazywany Alcatraz – z racji na swoje otoczenie płotem i dość skomplikowane wejście. Tego dnia – tuż obok młynka – usadowili się też goście z Wismaru. Zaprzyjaźnieni z miejscowymi kibicami (wisiała nawet łączona, zgodowa flaga).

Wszystkich w regionie spaja bowiem miłość do Hansy Rostock, a w całym landzie praktycznie każda grupa kibicowska działa na jeden, wspólny rachunek. To sytuacja w zasadzie bez precedensu w tej części Europy. W Meklemburgii nie ma rywalizacji pomiędzy dwoma największymi miastami (Rostock, Schwerin), nie zachodzi też sytuacja znana np. z Dalmacji, gdzie istnieje jedna mniejsza ekipa (Szybenik) działająca w kontrze do lokalnego hegemona (Hajduk Split). Liczy się tylko Hansa, a wszystkie pozostałe, mniejsze kluby pełnią tak naprawdę rolę działających w symbiozie fanclubów.
Dlatego tego dnia na trybunach pojawiło się mnóstwo kibiców Hansy – w tym spora grupa tzw. kumatych, którzy przyjechali pomóc w zorganizowaniu odpowiedniej oprawy na trybunach. Było to widać w momentach, kiedy odpalano pirotechnikę. Większość kominiarek na twarzach sprawców całego zamieszania miała charakterystyczne, czerwono-biało-niebieskie barwy.
Obecność tych bardziej zaangażowanych wiązała się też z pewnymi konsekwencjami dla niektórych niemieckich groundhopperów, którzy przesadnie rzucali się w oczy. Potencjał ludzki Hansy jest tak duży, że kibice z Rostocku oficjalnie nie posiadają (i nie potrzebują) żadnych zgód i przy okazji sami słyną z anonimowych akcji podjazdowych na terenach rywali. Dlatego niespecjalnie przepadają za gośćmi z zewnątrz w swoim otoczeniu. Jakby nie patrzeć – taki stadionowy turysta na co dzień na pewno komuś kibicuje, więc nie jest po naszej stronie. No i gdy już się napatoczy, to czasami musi sięgnąć do portfela po 10 albo 20 euro, żeby spokojnie pozostać na stadionie. Niektórzy nazywają to tzw. datkiem dla potomstwa. No bo skoro jesteś gościem, to wypada jakoś wesprzeć lokalną społeczność.
Po meczu w Schwerinie w internecie pojawiło się mnóstwo relacji niezadowolonych gości z całego kraju, którzy padli ofiarą tzw. hopperkasse.
***
I choć tego dnia pirotechnikę odpalano tak naprawdę na wszystkich trybunach, to główną oprawę – zaprezentowaną na początku spotkania – przedstawiono na sektorach po drugiej stronie młyna, gdzie było najwięcej przestrzeni na rozwinięcie bardzo estetycznej sektorówki.

Na czarno-białym płótnie ujęto najważniejsze momenty, których świadkiem był stadion Paulshöhe. Pojawiły się na nim dwa herby: Dynamo Schwerin oraz Schwerinera FC 03, który grał tutaj w okresie przedwojennym, a także stary bilet i program meczowy (wraz z wyszczególnionymi największymi sukcesami) z pamiętnego sezonu 1989/90, kiedy Dynamo dotarło do finału Pucharu NRD. Całość uzupełnił transparent o treści Mach’s gut geliebte Paulshöhe (Żegnaj drogi Paulshöhe) i mnóstwo pirotechniki wszelakiego rodzaju.
Spotkanie oglądało 2276 widzów, co trzeba uznać za znakomity wynik na szóstym poziomie rozgrywkowym. Na boisku zawodnicy Dynamo stanęli na wysokości zadania, wygrali 1:0 i przypieczętowali awans do 5. ligi. Po końcowym gwizdku na trybunach miało miejsce jeszcze jedno pyroshow. Tym razem race były po prostu rozdawane wśród zainteresowanych i odpalać mógł każdy. Z flarą w ręku biegał nawet jakiś dziadek.
Ostatnie lata – tak, jak to ująłem w tytule reportażu – można opisać zdaniem „dwa wesela i pogrzeb”. Dwa awanse w dwa sezony i pożegnanie ukochanego stadionu.
Fuzje i wyprowadzka na suburbia
Wydawało się, że historyczny występ w Europie natchnie PSV do dobrej gry w ostatnim sezonie DDR-Ligi (1990/1991) i pozwoli wywalczyć w miarę dobrą pozycję wyjściową przed scaleniem ligowych rozgrywek w RFN i NRD. Niestety tak się nie stało. PSV Schwerin ostatni sezon w historii piłkarstwa w NRD zakończyło na przedostatnim miejscu na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej i nową rzeczywistość musiało powitać w 4. lidze, w świeżo utworzonej Landeslidze Mecklenburg-Vorpommern.
Po zjednoczeniu klub nosił nazwę 1. FSV Schwerin, a w 1997 r. połączył się z sekcją piłkarską Schwerinera SC (kontynuatora tradycji BSG Motor/Traktor) i w ten sposób powstał FC Eintracht Schwerin.
Czy to był już koniec bałaganu z fuzjami i zmianami nazw, które naprawdę trudno jest ogarnąć?
Absolutnie nie!
Połączenia i rozłączenia trwały w zasadzie aż do 2013 r. i – w konsekwencji – dzisiaj w Schwerinie funkcjonują dwa duże kluby piłkarskie. Dynamo założono jeszcze raz, od podstaw w 2003 r., żeby nawiązywać bezpośrednio do tradycji klubu o tej samej nazwie z czasów NRD, a spadkobiercą wszystkich fuzji po zjednoczeniu Niemiec został założony w 2013 r. FC Mecklenburg Schwerin.
FC Mecklenburg oczywiście nie posiada zorganizowanej grupy kibiców i jest klubem piknikowym – chętnie wspieranym przez lokalnych sponsorów, którzy nie muszą liczyć się ze zdaniem fanatyków i tradycją (tak, jak to wygląda w przypadku Dynamo). Dlatego w ostatnich latach, to FCM osiągał lepsze wyniki sportowe i był pupilkiem władz miasta. Dynamo od ponad dekady próbowano natomiast wyrzucić z Paulshöhe, żeby oddać teren w ręce deweloperów i spychano na margines – łącząc środowisko kibiców z prawicowymi ekstremistami. Tak, na meczach w Schwerinie można spotkać łysych panów (casus podobny do BFC Dynamo), ale przeważnie to goście po 40-stce i z piwnymi brzuchami. Już dawno na kibicowskiej emeryturze. Bardziej tworzą folklor na meczach, niż wzbudzają strach. Gdy w 2017 r. okazało się, że jeden z nowych sponsorów jest powiązany z partią NPD, to szybko rozwiązano umowę.

Bo Dynamo Schwerin to BFC Dynamo tylko, że w mniejszej skali. To również poniekąd klub banitów, który w 2003 r. zaczął działać na własną rękę, mając dość kolejnych fuzji i rozmieniania tradycji na drobne.
„Tutaj pielęgnujemy reputację niezrozumianych i samotnych przeciwko reszcie świata. […] Mamy spokój od ekspertów od prawicowego ekstremizmu, urzędników, działaczy piłkarskich i dziennikarzy” – tłumaczyli swego czasu kibice Dynamo na łamach „Süddeutsche Zeitung”.
Zresztą ten folklor to już chyba niestety przeszłość, bo Dynamo po przymusowej wyprowadzce z klimatycznego Paulshöhe (powstaną tam osiedla mieszkaniowe) musiało się wynieść na nowoczesny kompleks sportowy Lankow na obrzeżach miasta. Kibice Dynamo ironicznie żartowali, że to dobrze, że wprowadzono miesięczny bilet za 9 euro na niemieckiej kolei, bo będą mogli relatywnie tanio podróżować do nowego domu.

Co gorsza – główny obiekt w kompleksie należy do FC Mecklenburg, natomiast Dynamo w nowym sezonie rozgrywa swoje mecze na bocznym boisku, które w zasadzie to przypomina Orlik. Kibice stoją wokół, a flagi wieszane są na wielkich płotach pełniących funkcję piłkochwytów. Niby jest sztuczne oświetlenie (murawa zresztą też sztuczna), ale klimatu nie ma to w ogóle…
I to wszystko w historycznym sezonie, kiedy Dynamo awansowało do 5. Ligi i nareszcie jest lepsze od lokalnego rywala, który do Oberligi dotarł szybciej, ale w trwających rozgrywkach prezentuje się fatalnie i – w momencie pisania tego tekstu – zajmuje ostatnie miejsce w tabeli z dorobkiem… zero punktów. Dynamo jest natomiast w środku stawki i nie powinno mieć problemów z utrzymaniem. Szkoda tylko, że nie udało się utrzymać dawnego klimatu…
Dodaj komentarz